środa, 17 października 2012

Od Gosi Figwer ciąg dalszy

Żeby był łatwiej dzielę mój wyjazd na etapy, będzie to łatwiej odnaleźść a ja nie będe mieszała wądków.
Opcja turystyczna wyjazdu:
Chiny gorące, powietrze mało przejżyste z powody unoszącej się mgły czy pary wodnej. Przez weekend odpoczywamy i nabieramu sił przed niespodziankami.
Na spacerze spotykamy serwis sprzątający.
W niedzielę 14 października pojechaliśmy na safari, "safari on the wells" Coś w rodzaju ciuchci zabrała nas na przejażdzkę po parku gdzie spotkaliśmy różne zwierzaki. Można było tylko na nie patrzeć.  druga część parku to coś w rodzaju naszego oliwskiego zoo. Tak  jakieś 4 razy wieksze. Byliśmy tam od 9.40-18.00. i chyba zobaczyliśmy wszystko. Były koala, pandy, flamingi, słonie, surokatki, ryki  kolorowe wielkości karpi, żytafy, które karmiliśmy z ręk, białe tygrysy i wiele innych. Cały dzień w olbrzymim parku. Atrakcją wieczoru była wizyta w największy cyrku w Azji. spektakl od 19.30 do 20.15 był niesamowity. Pokazy woltyżerki, akrobatystyki, na trapezie, skoki do wody i pokazy na tampolinie. Jurek zrobił kilka filmików,bo na zdjęcia było za ciemno. Clowni też byli.
Dziś 15 października, poniedziałek
Cały dzień w szpitalu. Ponieważ klinika mieści się w gigantycznym ośrodku studenckim, nie ma tu sklepów iwielkiego ruchu komunikacyjnego, za wyjądkiem roweróa, jakieś miliony zaparkowane przy okolicznych akademikach.
Skoro niema sklepów to jedzenie zamawiane jest do szpitala- catering. KFC, Pizza hut - niejadelne,nał smaczne ale kosmicznie drogie w porównaniu do miejscowego jedzenia - smacznego i taniego.
Wieczorem, ok 19, przeszliśmy się na spacer i ku naszemu zdziwieniu trafiliśmy na "bazarek". Z owocami, Jedzeniem, robionym na miejscu,i w bardzo przustępnej cenie Po godzinie wróciliśmy do pokoju.
Opcja medyczna wyjazdu:
Po przyjeżdzie, rano czekała na nas pani doktor Lu albo LI. Dopytywała się o szczegóły mojej choroby. O pierwsze symtomy i prosiła o wykonanie paru ćwiczeń. Oględziny zaskutkowału przepisaniem codziennej stymulacji prądem nóg. Do tego dochodzą  igiełki, czyli akupuktura, też podłanczają igłu do prądy i ziołoterapia w kompleksowym znaczeniu. W  czasie kiedy mam igiełki to na głowę mocują chyba drewniany lub ceramiczny "kominek" z tlącymi się chińskimi ziołami, do tego dochodzi codzienny  masaż stob w wyważe z ziół i do picia herbatka w kolorze trudnym do opisania, zapachu jeszcze gorszym o smaku niewspomnę.
Dziś 15 pażdziernik, poniedziałek:
Rano 7.00 - ciśnienie i temperatura
        8.30 - stymulacja prądem - plastry żelowe z kabelkami podłanczane do maszyny z regulacją ilości prądu. Zaczełam Prawa Noga 14, LN - 23,  dziś PN - 14, LN - 15.
        10 - akupunktura i "kiomiek"
        10.40 ultrasonograf   
        11.30 - iniekcja komórek macieżystych, Pierwsza i ostatnia są dożylnie
        12.50 - substancja przyspieszaąca wzrost kmórek (zastrzyk w tyłek -24szt. codziennie prezent od Jurka na rocznicę ślubu)
        16.00 - TK,tomograf komputerowy, wjeżdza się do olbrzymiej maszyny jak z amerukańskich filmów medycznych, Przykryta  gruym koocem, bo pomieszczenie klimatyzowame i chyba 10 stopni. Uszy zakryte a i tak jest bardzo głośno. Badannie trwa 20 in, przy zamkniętych oczach bo klaustrofobi niby nie mam, ale dyskomfort czy mała panika są.
Pozdrawiam wszystkich serecznie.
Gosia Figwer
Opróccz tego dużo ludzi szczególnie wieczorem, ze względu na temperaturę, biega, jeżdzi na rowerze.