Wczoraj był wyjazd do sklepu organizowany przez szpital. Znowu
wywieźli nas do carfura gdzie ceny są wysokie i nic ciekawego nie
ma.
My z Jurkiem obeszliśmy sklep do okoła i trzfiliśmy na olbrzymi
bazrek, Miejsce gdzie można kupić wszustko za rozsądne
pieniądze, Zielsko, mięso, ryby, wszelkie stworzenia morskie
i makarony i przyprawy.
Jurek kupił sobie kolację dwie ośmiornice, które przyżądził
naszkuchasz na grillu.
Miejscowi coraz serdeczniej się do nas odnoszą, Na zdjęciu nasz
kuchasz przed barem, i właściciel baru. Uroda kuchaża lekko
przypomina indianina, między Jurkiem a mną mówimy o nim maestro.
Najlepszeże reaguje na to imię.
Dziś ostatnia kroplówka z komórkami macieżystymi, powoli pakujemy
się aba wszystko sprawnie nam poszzło. Teoretycznie plan podróży do
Hongkongu mamy opracowany.
Już się niemogę doczekać nowych wrażeń.
Pozdrawiamy
Gosia i Jurek