środa, 7 listopada 2012

Prawie koniec terapii GF

Wczoraj był wyjazd do sklepu organizowany przez szpital. Znowu wywieźli nas do carfura gdzie ceny są wysokie i nic ciekawego nie ma.

My z Jurkiem obeszliśmy sklep do okoła i trzfiliśmy na olbrzymi bazrek, Miejsce gdzie można kupić wszustko za rozsądne pieniądze,  Zielsko, mięso, ryby, wszelkie stworzenia morskie i makarony i przyprawy.
Jurek kupił sobie kolację dwie ośmiornice, które przyżądził naszkuchasz na grillu.
Miejscowi coraz serdeczniej się do nas odnoszą, Na zdjęciu nasz kuchasz przed barem, i właściciel baru. Uroda kuchaża lekko przypomina indianina, między Jurkiem a mną mówimy o nim maestro. Najlepszeże reaguje na to imię.
Dziś ostatnia kroplówka z komórkami macieżystymi, powoli pakujemy się aba wszystko sprawnie nam poszzło. Teoretycznie plan podróży do Hongkongu mamy opracowany.
Już się niemogę doczekać nowych wrażeń.

Pozdrawiamy

Gosia i Jurek